Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/021

Ta strona została przepisana.

magał im w tej mierze nauczyciel rysunków, niejaki Filipowicz, który, niewiele mając do czynienia przy małej i chorowitej Klemuni, zajmował się głównie rysowaniem i wystrzyganiem z papieru rozmaitych figurek, krajobrazów, grup historycznych, wedle życzenia swoich młodziutkich uczennic. A te przedstawiane przez nie obrazy walk, klęsk, i śmierci bohaterów tak je nieraz przejmowały, że się aż zanosiły od płaczu.
Tradycye zatem przeszłości w najznamienitszych postaciach, organicznie się niemal spajały z umysłem i stały się niezachwianą podstawą pojęć i uczuć, podstawą, której wzruszyć nie zdołały nurty kosmopolityczne, jakie w dojrzałych latach naszej autorki zaczęły się przedostawać i na Litwę, owszem przyczyniły się do tego tylko, że autorka, poznawszy ich niebezpieczeństwo dla dusz nie mających takiego mocnego, jak ona, punktu oparcia, starała się ostrzegać niedoświadczonych a ufnych, kreśleniem całkiem nowych w naszej literaturze postaci, takich jak Porycki w „Elim Makowerze,“ jak bohaterowie „Widm“ itp., albo też rozwinięciem rozumowem i uczuciowem poglądów swoich w tak zajmującej, ważnej i wpływowej rozprawie, jak rzecz o „Patryotyzmie i kosmopolityzmie.“
O kolizyach społecznych, o rywalizacyi stanów nie było zapewne mowy w domu, za czasów dzieciństwa Elizy. Istniejący porządek rzeczy, w odniesieniu do stosunków wiejskich, przeciwieństwo dziedzica i poddanych, było uznawane prawdopodobnie za rzecz naturalną, zwykłą, z którą zżyły się pokolenia.
Na szerokim świecie i w samym kraju rzeczy te były w dobie dzieciństwa przyszłej powieściopisarki namiętnie roztrząsane, lecz echa tych duskusyj nie docierały, jak się zdaje, do Miłkowszczyzny. I jeżeli w dziewczynce powstawały jakie humanitarne skłonności już