Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Chwile.djvu/245

Ta strona została uwierzytelniona.

z wieścią i wezwaniem przybiegł, w drodze objaśniał:
— Uparła się sama prowadzić kotyliona... i prowadziła, no! aż wszyscy dech tracili; ale najlepsze to już na koniec wymyśliła. Oho, filutka! Pewno z gospodarzem w zmowie, bo skądżeby odrazu tyle czepków? Czapki i kapelusze to od mężczyzn pobrali, ale skąd czepki? A jak oni w tych czepkach wyglądają! Umierać ze śmiechu! wprost umierać...
Sala do tańca przedstawiała istotnie widok tak niezwykły, że na pierwszy rzut oka trudno było zrozumieć, co się tam działo: jarmark? maskarada? najście cyganów, czy karnawału ulicznego? Paryska cour des miracles, czy rozhulana trupa operetkowych artystów? Na głowach kobiecych kapelusze męskie formy cylindrowej, czapki wojskowe z kolorowemi opaskami, czapki futrzane małe i ogromne, a na głowach męskich czepce kobiece, duże, białe, z szerokiemi garnirowaniami, z olbrzymiemi kokardami na brodach. Oprócz tego mężczyźni w kobiecych pelerynach i mantylach, kobiety zaś z męskiemi laskami i parasolami w rękach. Ze zmianą ubiorów postacie i poruszenia uległy zmianie. Plecy mężczyzn pod pelerynami i mantylami przygarbiały się, nabierały pozoru żebraczego, a kroki ich były zdrobniałe, podskakujące; kobiety przeciwnie, chodziły i poruszały się zamaszyście, w spo-