Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/377

Ta strona została uwierzytelniona.

grad pocisków utworzonych z ciekawości, złośliwego trjumfu i pogardy, przelatywały przestrzeń i spadały na głowę tulącej się do boku małżonka kobiety. Cisza zalegająca napełniony ludźmi salon, przerwaną została głosem Gaczyckiego opowiadającego dalej.
— Autor z którego czerpię opowiadaną tu państwu historję, tak dalej opisuje pobyt Sinona-kami w mieście Hio.
„Zacna niewiasta wychowująca opuszczone dziecię pani Lu, rzekła raz do Sinona: oddaję ci klejnoty wielkiej wartości, abyś je sprzedał kupcom naszego miasta, bo brakuje mi środków ku wspomaganiu biednych moich braci. Sinono wziął klejnoty i sprzedał je jednemu z bogatych kupców miejscowych, a w kilka dni potem spotkawszy kupca owego na ulicy zapytał: — Czy masz jeszcze u siebie klejnoty które ci sprzedałem? — Nabyto je już u mnie, odpowiedział kupiec. — Któż je nabył? zapytał Sinono wiedziony prostą ciekawością. — Pan Kyang, była odpowiedź kupca. — Sinono zadziwił się. Wiedział że pan Kyang nie miał żony ani siostry dla którejby kupował tak cenne rzeczy, a nie spostrzegał w nim dotąd szczególnego zamiłowania do zbierania drogich kamieni. Aliści tego samego dnia został zaproszony przez panię Fu, aby przepędził w domu jej wieczór wraz z kilkudziesięciu innemi osobami. O, jak się zdumiał Sinono-kami, gdy na ręku pięknej i dumnej kobiety, u jej szyi i uszu zobaczył klejnoty nabytego od znajomego mu kupca przez pana Kyang. — Bóg wie jakie myśli zaczęły mu przychodzić do głowy, ale od-