Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/084

Ta strona została uwierzytelniona.

głębokim ukłonem, na tłumne zapytania Idalki, z zupełną powagą do niej się zwróciłem:
— Wezwany na sędziego, wyrazić muszę zdanie, że pani popełniła zbrodnię — obrazy majestatu.
— Jakiego majestatu? — zapytała patrząc mi prosto w twarz rozbłysłemi jeszcze od śmiechu oczyma.
— Mody — odpowiedziałem.
Przecząco wstrząsnęła głową.
— Tego majestatu nie uznaję, najprzód dlatego, że co roku spada z tronu...
Le roi est mort, vive le roi! — przerwałem.
— A potem dlatego, że ludzi ucywilizowanych przerabia na dzikich...
— A to coś zupełnie nowego!
— Jakim sposobem dopełnia tej metamorfozy?
— Takim, że kobieta modnie ubrana jest czasem jak kropla do kropli podobną do zuluski...
— Jezus, Marja! — syknąłem z przerażeniem.
— Ja cię dziś chyba wybiję, Sewerko — zawołała Idalka, wstrząsając białemi piąstkami.
— A ja, w charakterze sędziego, proszę o dowody!
— Zaraz!