Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/300

Ta strona została uwierzytelniona.

leko więcej kłopotliwem niż błogiem milczeniu. To bardzo wyraźne ostyganie i niezadowolenie jej i moje sprawiało mi uczucie dolegliwej przykrości i zarazem budziło wewnętrzny uśmiech. Stało pomiędzy nami coś przegradzającego, czy brakowało czegoś łączącego i to mię kłuło w serce. Z drugiej przecież strony śmiać mi się chciało. Powinienem był przecież wiedzieć, że w puszczy rozkwitają czasem dzikie kwiaty z upajającą wonią, ale sztuka konwersacyjna nie kwitnie. Żeby zaśpiewała tę «Kalinę», którą tak przepysznie śpiewa, toby mię może znowu rozgrzało. Poprosiłem ją o to; przystała chętnie, mówiąc, że ma zwyczaj śpiewać tylko przy pianinie, które znajduje się w jej pokoju, więc może tam przejdziemy. Ucieszyłem się bardzo. Jej pokój! Zamigotały mi przed oczyma ściany znanych buduarów... Ciocia Leontynka opuściła nas była przed chwilą; poszliśmy tam we dwoje.
Nie był to wcale buduar, jednak doświadczyłem w pierwszej chwili wrażenia bardzo oryginalnego i miłego. Gdybym miał zawiązane oczy, mógłbym myśleć, że wprowadzono mię na świeżo skoszoną łąkę, tak w tym pokoju powietrze było przeniknięte zapachami dzikich ziół i kwiatów. Wrażliwem powonieniem odróżniłem tu le-