Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/252

Ta strona została uwierzytelniona.

Na dźwięk tego świeżego młodzieńczego głosu, Wincunia poskoczyła, porwała różę i ręce jéj podniosły się ku warkoczom. W mgnieniu oka była już przy drzwiach, otworzyła je i stanęła w progu.
Alexander stał o kilka kroków od niéj, orzucił ją spojrzeniem, a przed oczyma jego śnieżny kwiat błysnął śród zmroku nad czołem dziewczyny.
— Z różą! — zawołał i rzucił się ku niéj — więc kochasz mię i będziesz moją! — dodał, ujmując jéj ręce.
— Kocham i będę twoją! — szepnęła Wincunia, a młodzieniec klęczał przed nią i tysiącem pocałunków okrywał jéj ręce.