Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/090

Ta strona została uwierzytelniona.

Jasiuk i Mikołaj, w dowód twierdzenia czy uznania kiwali głowami. Antosiek zbliżył się do matki i w rękę ją pocałował, ona go po lnianych włosach pogładziła, ale zaraz do Mikołaja zwróciła się. Tamten, oddalony i zagrożony, jak ostry kolec tkwił w jéj sercu. Zaczęła znowu prosić ex-żołnierza, aby za nią tego wielkiego hadwokata prosił.
— Już my we dwoje z Jasiukiem przyjdziem, i czego mój babski rozum rozpowiedziéć nie potrafi, Jasiuk rozpowié.
Ex-sołdat wstał z ławy i żegnał się z gospodarzem mieszkania. Wypitym trunkiem nie pijani, ale nieco rozczuleni, obejmowali się ramionami i rozgłośnie cmokali się w policzki. W kilka minut później, w izbie było już zupełnie ciemno i cicho. W przyległéj za to komorze, świeciło się przez szpary we drzwiach i słychać było stłumione szepty. Krystyna siedziała tam na ziemi, przed otwartą niewielką skrzynką, a za nią stał Antosiek, z kawałkiem zapalonego łuczywa w ręku. Kobieta śpiesznie zgarnęła na bok trochę odzieży swojéj i syna i z pod niéj, z samego dna skrzynki wyjęła przedmiot jakiś podługowaty i mający kształt wązkiego worka, w górze mocno sznurkiem związanego. Była to czémś wypchana, gruba niciana pończocha. Krystyna rozwiązała mnóztwo węzłów, na jakie sznur był związanym i naprzód wydobyła z pończochy dwa papiery jakieś zżółkłe, zczerniałe, z poobdzieranemi rogami,