Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/251

Ta strona została uwierzytelniona.

swe młodsze rodzeństwo, które otaczało ją nieustannie i garnęło się do niéj daleko więcéj, niż do matki. Nie widziałam, aby pieściła dzieci lub przemawiała do nich pieszczotliwie, a jednak widoczném było, że panowała nad ich sercami. Spojrzenie jéj spotykało się często na jasnowłosych ich głowach ze spojrzeniem pana Rudolfa. Był to, zdaje się, jedyny punkt, na którym zchodziły się i łączyły serca ojca i córki. Tylko że w oczach piérwszego malowała się większa jeszcze, niż zwykle, boleść, połączona z upokorzeniem, które wraz powieki ku ziemi chyliło; we wzroku drugiéj migotała troskliwość i niby gorączkowa jakaś obawa. Pani Rudolfowa, w stroju odbijającym pretensyonalnością od surowéj wełnianéj sukni najstarszéj córki, siedziała na kanapie, częstując moję matkę uśmiechami i konfiturami, podawanemi na wyszczerbionych spodkach, przez lokaja, ubranego w mocno wytarty surdut i wyglądającego bardzo na parobka.
Mimowoli pomyślałam, iż stosowniejszym do otoczenia traktamentem były-by proste jakie i niekosztowne owoce, a mniéj śmieszną usługą wiejska, czysto ubrana, dziewka. Ale wujenka nie miała snadź siły wyrzec się konfitur i lokaja, dwóch przedmiotów, które zwyczaj nakazywał uważać za konieczne warunki przyzwoitości.
W godzinę dopiéro po przyjeździe naszym, wbiegła do bawialnego pokoju młodsza siostra Rozalii,