Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/291

Ta strona została uwierzytelniona.

wającém, ale poważném i wytwornego smaku bogactwem.
Przestrzenie w salonach powiększyły się, pod ścianami stały wysokie grupy drzew zamorskich, a z pomiędzy zieleni ich wychylały się gdzie niegdzie złociste pomarańcze, albo kielichy kwiatów o gorącéj barwie i upajającéj woni. Wielkie zwierciadła odbijały te z zieleni i kwiatów potworzone altany, i łamały w sobie srebrnawe światło kryształów, zwieszających się od licznych pająków na wzór soplów lodu, które zdobią w zimie drzewa i gzymsy domów. Ściany gabinetów przykryły się starożytnemi makatami, a tu i owdzie, od niechcenia, zarzucono na sprzęty kobierce wschodnie, z których każdy sam jeden przewyższał w wartości wszystkie modne sprzęty i błyskotne nowożytne cacka niejednego z sąsiednich, zbytkownie urządzonych, domów.
Na widok tych, po raz piérwszy dających się spostrzedz w Rodowie, przygotowań do balu, wzmogło się trwożne i radośne zarazem oczekiwanie moje.
Nogi drżały pode mną, gdy przechadzałam się po wonnych i wspaniale ustrojonych salonach, żadnego pokarmu do ust wziąść nie mogłam i tylko matka moja, spostrzegłszy zbyteczną mą bladość, kazała mi wypić kilka kropel wzmacniającego wina.
Tymczasem, w kilka godzin po południu, zaczęły przed ganek zajeżdżać liczne powozy, na dziedzińcu brzmiał ustawiczny turkot kół, klaskanie z batów,