Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/336

Ta strona została uwierzytelniona.

i przeszywała mię swemi czarnemi oczyma. Czułam, że cała krew zaczynała burzyć się we mnie, brakowało mi cierpliwości.
— Kuzynko — rzekłam, czyniąc ostatnie wysilenie dla zachowania spokoju — uczynisz mi wielką przyjemność, jeśli zechcesz wytłómaczyć jasno cel swego przybycia i téj zagadkowéj rozmowy, którą podoba ci się prowadzić ze mną.
Śmiech Rozalii ustał nagle, podniosła głowę, policzki jéj nagle pobladły i wymówiła stłumionym i drżącym głosem.
— Chcesz tłómaczenia? dobrze! dam ci je, ale usiądź wprzódy, bo zemdlejesz i uderzysz twą piękną głową o twardą posadzkę. Słuchaj uważnie, co będę wyraźnie mówić. Pan Agenor oświadcza się o twojęt rąkę, bo babka Hortensya chce tego... a bogatą jes i da ci wielki posag, ale kocha on mnie... mnie tylko jednę... czy rozumiesz?
Nie rozumiałam. Cofnęłam się o parę kroków i rękę oparłam o stół, bo nogi zachwiały się pode mną. Wyprężonym wzrokiem wpatrzyłam się w Rozalią, chciałam przemówić, ale oddech zamierał mi w piersi, a głos konał w gardle. W końcu wyciągnęłam przed siebie rękę, jak dla odpędzenia strasznego widma i z wysileniem wymówiłam:
— Kłamiesz!...
Wyraz ten wypadł z moich ust szeptem prawie cichym, ale tak przenikliwym, że słyszałam jak echa