Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.

pracy jakiej żądam? któż uwierzy w to wszystko na tę moję przeklętą tuszę patrząc? To też wstydzę się samego siebie i w lustro nigdy nie spójrzę, bo jakbym na siebie teraz popatrzył, to pękłbym ze złości, albo skonał ze wstydu... Dobrze to jeszcze teraz... ale co za przyszłość? broń Boże żona lub dziecko zachoruje... co wtedy... a? zdychać wszystkim z głodu... bez łyżki wody... bez kropli lekarstwa... a? Oj Pawełku! Pawełku! daj Boże, abyś nigdy nie doświadczał tego, czego ja teraz doświadczam!
Zakrył twarz obu dłońmi i głośno już, a rzewnie zapłakał.
Pawełek zwierzeń tych strapionego ojca rodziny słuchał z głębokiem wzruszeniem i współczuciem. Spróbował jednak rozweselić go żartem.
— Daj pan pokój, rzekł, nie rozpaczaj, nie upadaj na duchu! czyliż nie jest napisanem, że ptaszki niebieskie ani sieją ani orzą, a jednak żyją!
Pan Wandalin podniósł twarz łzami zalaną.
— A daj mi pokój z temi ptaszkami, zawołał, już ja teraz spróbowałem, co to jest nie siać i nie orać, to i nie życzę sobie wcale być taką ptaszką...
— Ależ poszukawszy dobrze, seryo zaczął Pawełek, z pewnością znalazłoby się zajęcie jakieś,..