Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 053.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Po odjeździe Niemców, p. Jan, zmordowany nad wyraz, zawołał Sumskiego i rzekł:
— Mój Sumski, wszystko to znudziło już i zmęczyło mię śmiertelnie. Rób sobie odtąd, co chcesz, ja do niczego się nie mieszam.
I Sumski robił, jako mógł najmniéj źle, ale dobrze nie mógł. Pan Jan zaś sprowadził mnóztwo książek o ekonomii i rolnictwie, i czytywał je po całych dniach i wieczorach. To mu jednak spokoju nie dawało. Jeżeli bowiem Sumski zajmował się wyłącznie gospodarstwem, na dziedzica spadał cały ciężar zastosowywania rezultatów tego gospodarstwa do potrzeb bieżących. Rezultaty były małe, a potrzeby wielkie, co sprowadziło w budżecie p. Jana rozstrój wielce niepokojący. Ratowało go to, że na Brochowie nie istniało przed zaszłemi zmianami ani cienia długu, i że w Radlinie, majętności od Brochowa o trzy czwarte mniejszéj, gospodarował oficyalista od Sumskiego młodszy, rzutniejszy i większe rezultaty gospodarstwa swego w ręce pana Jana przelewający, niż te, które mógł sprodukować Sumski. Kłopotów wszakże było niemało. Oprócz wydatków na gospodarstwo znacznych i ciągłéj wymagających gotowizny, podatki zwiększały się — trzeba było je opłacać; dzieci wzrastały — trzeba było je edukować. Najstarszy syn pojechał za granicę w tym samym właśnie roku, w którym przytrafiła się niefortunna historya z Niemcami; przy córce były guwer-