Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 096.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

srożéj ciężyła mu bezczynność, najdolegliwiéj trapiła go myśl o przyszłości własnéj i istot, które kochał.
Jakkolwiek wychowanie młodych Siecińskich nieledwie wzorowém było w porównaniu z tém, jakie otrzymywali młodzi ludzie ich stanu, nie nauczyło ich przecież wszystkiego, czego wymaga ubóztwo, nie mieściło w sobie znajomości wielu zjawisk społecznych i prawd życiowych, o których wiedziéć, z któremi zblizka zapoznać się trzeba, aby módz i umiéć o własnéj sile wybrnąć z położenia, pełnego pęt i powikłań. Chwila zresztą, w któréj przychodziło mu czynić nowy wybór, zakreślać przed sobą nowe drogi i cele, zdobywać się na wysilenia pomysłów i woli, potęgowała trudności, w sposób, który mało doświadczonym oczom ukazywać je mógł w postaci żelaznych niepodobieństw. Społeczność znajdowała się w chaosie tém głębszym, że świéżo powstałym. Dawne budowy zniknęły z powierzchni ziemi, a nie zastąpiły ich jeszcze żadne inne; wiele dróg, utorowanych krokami pokoleń, zatarło się bez śladu; wiele miejsc, na których ludzie znajdowali dawniéj byt i spokój, zamknęło się przed nimi. Nowe stosunki, niepewno i nieśmiało, wywiązywały się z powikłań; z pośród mroku, okrywającego widnokrąg, wychylały się zjawiska nowe, nieznane jeszcze, niewypróbowane, mętne i mgliste.
Józef pracował. W stodole, w oborze, na polu przy stértach, na bryczce dla załatwiania spraw pieniężnych, w poszukiwaniu najemnika, w rozprawach