Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 117.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ma. Spostrzegam fenomena społeczne, które uderzają mnie swą nowością. Czy nie było ich piérwéj, czyśmy tylko widziéć ich nie raczyli? Przypuszczam jednak, że przed trzęsieniem ziemi, które nas, niby królów, strąciło z tronu, istnieli tak samo, jak dziś, szewcy, krawcy, kowale, handlarze, biedni ludziska, skupiający z razu liczne rodziny pod strychami, w podziemiach, w chatkach na kurzych łapach, a potém z wolna, stopniowo przenoszący je do izb schludnych, do kamienic murowanych, do ładnych zamiejskich domków, z nędzy do dobrobytu, z ciemnoty do oświaty. Wszystko to istniało i działo się niezawodnie oddawna, ale myśmy z wysokiéj góry nie patrzyli na nizkie doliny; uwieńczeni różami, spoglądaliśmy w niebo i przy dźwiękach lutni opiewali rozkosznego Erosa i hojną Cererę... Wyznaję, że tułam się tu, jak zbłąkana owca. Widywałem przecież wszystkich tych ludzi i dawniéj, miewałem z nimi nawet niejakie stosunki; a jednak teraz, gdy ubogi i nieznany przez nikogo, przypatruję się im naprawdę, szukając pomiędzy nimi miejsca dla siebie, doświadczam takiego uczucia, jakbym z téj ziemi, którą uważałem za swoję, spadł nagle na inną jakąś planetę. Widzę teraz, że nim cokolwiek znajdę i postanowię, siostry i bracia moi długo jeszcze posiedzą w Wólce. Bądźcie jednak spokojni i nie traćcie wiary w lepszą przyszłość. Syn szlachecki, a wasz brat, jest teraz nurkiem, zapuszczającym się w tonie społeczno-