Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 170.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nakrycia przeglądały różne wiktuały, z miejskiego rynku przyniesione.
Na widok wchodzącéj, dwaj chłopcy i mała dziewczynka zerwali się z miejsca i poskoczyli ku drzwiom kuchni. Stefan czytaną książkę opuścił na kolana.
— Anusiu! — zawołał młodszy chłopak, podbiegając do siostry — czego-żeś dziś tak długo bawiła w mieście?
— Cóżeś ty dziś nam przyniosła, Anusiu? — pytał brat drugi, podnosząc nakrycie kosza, postawionego przez Annę na kuchennym stole.
Dziewczynka uczepiła się obu ramion starszéj siostry.
— Czy wiész, Anusiu — wołała — czytaliśmy dziś cały ranek z Edziem o grzecznéj Helence. Edzio i Floruś mówili mi, że ja robię się coraz podobniejszą do téj Helenki. Czy to prawda, Anusiu? powiedz!
— Prawda! prawda! — odrzekła Anna, całując siostrę w czoło i szybkim rzutem oka obiegając mieszkanie, jakby przekonać się chciała, że wszystko w niém w należytym zostaje porządku. Pośpiesznie zdjęła okrycie i obejrzała się po kuchni.
— Dobrze, Józiu — rzekła, uśmiechając się do bladéj dziewczynki — rozłożyłaś ogień, nastawiłaś wodę na rosół, wymiotłaś kuchnią, słowem, uczyniłaś, widzę, wszystko, o co cię prosiłam; dobra z ciebie gosposia! proszę cię teraz, abyś opróżniła kosz