Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 251.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ło słuch panny służącéj, było bowiem sposobem wyrażania się, objawiającym łaskę i uprzejmość pani Herminii niezwykłą.
— Jeśli-by Żancia nie chciała słuchać twych uwag, powiesz mi o tém, a postaram się temu zaradzić. Jesteś osobą w pewnym wieku i w domu naszym posiadasz niejakie zasługi, słuszném więc jest, aby młoda panienka uległa twym radom, szczególniéj jeśli te podyktowanemi ci są przeze mnie. Dobranoc, Drylsiu.
Po wschodach, prowadzących z pokoju pani Herminii na wyższe piętro domu, szumiały krochmalne perkale i powiewały tiulowe szarfy białego czepeczka panny Drylskiej. Rumiana twarz duegny rozjaśnioną była i niezwykle zadowoloną, ale przed wejściem do pokoju Żanci, stała się nagle poważną, niemal surową. Otworzyła drzwi i z progu już zapytała:
— Czy panna Joanna już śpi?
Panna Joanna nie spała. Po powrocie z wieczoru, spędzonego na-pół w koncertowéj sali, na-pół w liczném i ożywioném zgromadzeniu bawiących się osób, zdjęła z siebie strojną sukienkę, i zarzuciwszy na ramiona muślinowy kaftanik, z pod którego widniał, wątłą kibić jéj ściskający, gorset, usiadła na krzesełku przed gotowalnią, i bardzo powoli, jakby w zmęczeniu, czy zamyśleniu, rozplatała długie, czarne warkocze. O parę kroków daléj, w pełnym jeszcze wieczorowym stroju, z łokciem wspartym na gotowal-