Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 254.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Moja Drylsiu! — proszącym głosem wymówiła Żancia — pozwól-że mi jeszcze trochę z ciocią posiedzieć i porozmawiać; spać mi się nie chce.
Duegna poważną znowu minę nastroiła.
— Nie można, panienko — rzekła — mama wyraźnie mówiła, aby panienka wcześnie do snu się kładła. Proszę wstać to rozsznuruję gorset.
Żancia przez chwilę nie wstawała. Po nic nieznaczącéj zwyczajnie jéj twarzyczce, przemknął wyraz uporu. Przemknął, ale wnet zniknął, zastąpiła bierność, połączona z trochą żalu.
— Ciotuchno! — rzekła, zwracając się do pani Róży — dopowiész mi jutro historyą téj panny, która zakochała się w swoim profesorze? prawda?
Drylska zarumieniła się mocno. Opowiadać młodéj panience historyą panny, która zakochała się w swym nauczycielu? słyszał-że kto cóś podobnego? Wyprostowała okrągłą kibić i zaszeleściła krochmalną suknią.
— Panienko — zaczęła, szybko przystępując do Żanci, ale pani Róża mowę jéj przerwała.
— Jak widzę — rzekła — panna Dorota Drylska nie poznała mię i nie ma wcale chęci przypomnieć się mojéj znajomości? A przecież spotykałyśmy się ze sobą po różnych domach. Wszak z Lidzkiego powiatu jesteś, kochańciu, z okolicy Dryliszek...
Ręce Drylskiéj odpadły od gorsetu Żanci.