Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 257.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

była weszła. — Nie poznała-byś Dryliszek, tak popiękniały, takie tam teraz pobudowano domy, prawdziwe dwory... Andrzej Drylski...
— Mój brat stryjeczny! — wtrąciła Drylska.
— Ożenił się z Kiścińską, obywatelską córką... 50,000 złotych wziął posagu.
— A! — wyrwał się z ust Drylskiéj wykrzyknik.
— Koléj tamtędy przeszła, to ludzie pobogacieli bardzo...
— Pobogacieli! chwała Bogu! panieneczko, proszę iść spać!
Były to ostatnie słowa, dnia tego wymówione przez Drylską, która, zmęczona dziennemi zajęciami i długiém czuwaniem, rozmarzona wspomnieniami o stronach rodzinnych, z natury już nakoniec wielki mająca pociąg do Morfeusza, długo z tym ulubieńcem swym walczyć nie mogła.
Duegna usnęła. Żancia siedziała na krześle nieruchoma, ze splecionemi na kolanach rękoma, oczy utkwiła w drzwiach, prowadzących do sypialni pani Róży, ku którym ciągnęła ją widocznie ciekawość, i inne może jeszcze uczucie. Przez cały dzień i wieczór, tak w spójrzeniach matki, jak w obejściu się Drylskiéj, dostrzegła widoczną chęć trzymania jéj w jak największém oddaleniu od nowo poznanéj cioci, która wydała się jéj osobą nietylko zajmującą wielce i niepospolitą, ale dobrą i pobłażliwą. Na progu zjawiła się po krótkiéj chwili ciocia Rózia, mrugnęła