Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 329.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zwalają! nie pozwoliły one panu bywać gościem w domu naszym wtedy, gdy i ja, i matka moja, tak serdecznie prosiłyśmy go o to; nie pozwalają mu one teraz przybywać do nas, w tych nawet urzędowych godzinach, które przecież stanowiły także dla pana i dla mnie jakieś zajęcie! Mój Boże! pamiętam dobrze, iż nieraz mówiłeś mi pan o zgubności zbyt ciasnego poglądu na życie, zamykania się w jednéj wyłącznej sferze, i nie widzenia nic, nie dbania o nic, co po-za tą sferą istnieje. A nie sąż tém wszystkiém owe zajęcia, które rozkazują panu tak zupełnie, tak bezwzględnie wyrzekać się świata?
Przy ostatnich wyrazach podniosła głowę i z rodzajem tryumfu spójrzała na stojącego przed nią młodego człowieka. W wyrazie twarzy jéj było trochę ironii i gniewu.
— Cóż? — dodała — nie jesteś-że pan w sprzeczności z sobą samym, dla owych zajęć, o których mówisz tak zupełnie, tak bezwzględnie wyrzekając się świata?
Lekki uśmiech okrążył usta Stefana.
— Nie wiem — rzekł — co pani rozumiesz w téj chwili pod nazwą: świata.
Piękna panna wzruszyła lekko ramionami.
— Naturalnie — odparła z wielką żywością — że pod nazwą tą nie rozumiem w téj chwili ani gór Alpejskich, ani Oceanu Spokojnego, ani pól, ani łąk, ani lasów, tylko ludzi!