Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 365.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

posiada ich, lub posiadając, z serca swego wyrzuca, ten nie wart jutra...
Wzruszenie stłumiło znowu głos Brochwicza; po chwili jednak mówił daléj:
— Ty, Maryanie, nowym jesteś człowiekiem, lepiéj ode mnie zrozumiéć możesz czas, który jest czasem twoim, dzielniéj, niż ja, podejmiesz ciężar obowiązku świętego, zarówno jak gwałtownéj potrzeby. Umyśliłem oddać Brochów w zupełne i wyłączne twe posiadanie. Zamieszkaj w nim sam, rządź, gospodaruj, działaj; przechowaj węzeł, który imię nasze od pradziadów łączy z tym pięknym kawałkiem ziemi rodzinnéj; młody i silny, weź się do dzieła, które młodych snadź sił wymaga. My starzy, zamieszkamy w Radlinie; folwark to nie duży, ale potrzebom naszym wystarczy, trudów i kłopotów nie wiele sprawi. Ja i matka twoja przestaniemy na bycie skromnym i pogodzimy się z życiem cichém, gdy będziemy wiedzieli, że najstarszy syn nasz ujął w ręce swe kierunek nad przyszłością całéj rodziny naszéj, zdjął z nas to brzemię odpowiedzialności, któremuśmy podołać nie mogli. Nam starym niech pozostaje cisza i spokój, tobie młodemu walka zaszczytna, nietylko o świetność własnego bytu, ale o spełnienie obowiązku wiernego strażnika, z całych sił reparującego wyłom, w murze warownym uczyniony, walka słowem o — jutro.
Umilkł Brochwicz i patrzył na syna, oczekując