Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 397.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mówisz mi o trudnościach, przeszkodach, walkach! nie chcę o nich myśléć! będę zdobywał i zwyciężał! Wielceż jest trudno zerwać z gromadą towarzyszy, śród których nudziłem się od dawna? Małaż to rozkosz poznać te tajemnice nauki, które z dala już obudzały nieraz mą ciekawość? Trzy lata, wielkaż to rzecz! przejdą jak jedna chwila! A jakiż tryumf potém, co za chluba! słuchaj! mam lat dwadziaścia pięć. Za trzy lata, w dwudziestym dziewiątym dopiéro roku życia, wrócę do domu skończonym agronomem, przerobię wszystko, urządzę nanowo, podniosę co upadło, zbuduję czego niedostaje... Spokojem napełnię ostatnie dni rodziców, braciom posłużę za przykład, a sam...
Zatrzymał się, czy dla odetchnięcia, — bo potok słów swych wymówił, wyśpiewał bez tchu i przerwy, — czy téż uderzony myślą, która uśmiechnęła się ku niemu wdzięczniéj jeszcze, niż wszystkie poprzedzające. Ktoś przysłuchujący się bacznie i na zimno, mógłby zauważyć, że mówił on tylko o małych prywacyach, o wielkich zapominając; że obiecywał sobie radości, o trudach ani myśląc; marzył o tryumfach i chwałach, pomijając zwątpienia i walki; długi przeciąg czasu mienił w wyobraźni swéj krótką chwilką i, nie zacząwszy jeszcze roboty, zamiast w początku jéj, wzrok, zbyt wcześnie upojony, utkwił w jéj końcu. Ale Stefan wszystkiego tego nie spostrzegał dostatecznie. Lubił on Maryana, wiązały go z nim pewne