Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 128.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

gdym przed wieczorem zajrzał na chwilę do sklepu, Stefuś sprzedawał jakiemuś panu różne towary, ale tak wyglądał, jakby uszedł dziś przynajmniéj mil dziesięć i był bardzo zmęczony...
Anna w zamyśleniu słuchała tych słów młodych braci, zbliżyła się potém ku nim i, obie dłonie składając na ich ramionach, pochylona nad nimi, rzekła głosem cichym i głębokim:
— Nigdy w całéj przyszłości waszéj nie zapominajcie, ile razy widzieliście twarz waszego brata bladą i zmęczoną... Była ona taką przez miłość dla was. Zaciągacie dług święty, który wtedy tylko spłacicie, gdy przez was także zajaśnieje ona szczęściem i spokojem...
W parę godzin po wieczerzy, w mieszkaniu było już cicho, chłopcy uczyli się, Klemensia spała, Katarzyna tylko siedziała jeszcze w bawialni i pochylona nad stołem wprawnie i z uwagą przepisywała nuty, a Anna, siedząc przy niéj, szyła prędko i w milczeniu. Przez dwie ściany, oddzielające bawialną izbę od sklepu, doszedł ucha dwóch dziewcząt stuk zamykanych i zaryglowywanych drzwi.
Anna powstała, zapaliła świecę i nachylając się nad siostrą, pocałowała ją w czoło.
— Dobranoc ci, Kasiu, będziesz pewnie spała, gdy wrócę. Nie pracuj do późna, bo szkodzi to zawsze twemu zdrowiu.
Katarzyna nie pytała siostry, dokąd idzie. Nale-