Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 150.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ko, rozbiegła się po świecie. Pan Jan pomyślał chwilę nad tém, czyby nie należało uchylić Maryana od tradycyonalnéj powinności ekwipowania się przed ślubem, co komuś, patrzącemu ze strony, wydać się mogło tém możliwszém, ile, że Brochowski dom napełniały wcale nowe jeszcze i ładne sprzęty, a w wozowniach i stajniach istniało tyle powozów i koni, iż można było wybornie rozdzielić je pomiędzy rodziców i dzieci. Przydłuższa jednak reflexya wykazała panu Janowi, jak na dłoni, niepodobieństwo pominięcia starego zwyczaju. Przypomniał sobie własne swoje młode lata, w których figurowało ekwipowanie się, przed pojęciem za żonę pani Herminii dokonywano. Dlaczegoż-by syn nie miał uczynić tego samego, co w swoim czasie czynił ojciec? Na myśl tę panu Janowi żal się zrobiło Marysia. Nieudzielenie mu środków na ekwipowanie się było-by rodzajem wydziedziczania go z pewnéj części tych przyjemności i świetności życia, których on sam kiedyś używał; było-by to niejako krzywdzeniem dziecka, i to tak dobrego jeszcze, miłego, zaszczyt przynoszącego dziecka. Pan Jan po raz setny, odkąd Maryś stał się dorosłym młodzieńcem, rozrzewnił się na myśl o przymiotach syna, tak bardzo przewyższających przymioty większéj części jego rówienników i, nie zwlekając dłużéj, sprowadził, za pośrednictwem starego Sumskiego, z okolic Brochowa dwóch obywateli, z których jeden był chłopem, mającym, jak wieść niosła,