Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 169.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dane na ołtarzu, na którym od pewnego czasu zajaśniała przed oczyma nieszczęśliwego artysty polarna gwiazda w postaci ziemskiego anioła...
Z tego wszystkiego tworzyły się pewne ustępy, które obojętnemu czytelnikowi musiały-by koniecznie przywołać przed wyobraźnią twórcę ich, gryzącego pióro w zębach wśród wielkiéj posuchy umysłowéj i rozrzucającego sobie włosy na głowie z rozpaczy, że, pragnąc napisać coś, nie wiedział, coby miał pisać. Nie mniéj jednak pani Róża znajdowała zawsze ustępy te bardzo górnemi i takiemi, kochańciu! że choć je do druku podawać było; Żancia zaś czytała je nie oczyma i rozumem, ale sercem litującém się i rozognioną wyobraźnią. Porównanie jéj do gwiazdy polarnéj zachwyciło ją, wzruszyło i... napełniło dumą.
— A więc — pomyślała — jestem dla niego gwiazdą przewodnią i nie tylko już samą pociechą, ale i dźwignią, wsparciem, natchnieniem. Kto wié? przyczynię się może do tego, że stworzy on arcydzieło jakie! — Koło przecież, raz w bieg wprawione, toczy się już potém siłą własnego rozpędu. W czwartym czy piątym liście wędrownego artysty znalazło się słowo, którego w poprzednich ni razu jeszcze nie było, piorunujące słowo — „miłość”. Czy, uzuchwalony przyjęciem, jakiego pisma jego doznawały u młodéj dziewczyny, uznał on z rozwagą, że słowo to bez niebezpieczeństwa nakreślić już może? czy,