Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 252.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ścią, z taką radością przyjęli cię do swéj rodziny! Ale ponieważ przyjechałaś sama, to dobrze! chodź, siadaj tu przy mnie! Zdaje mi się, żem cię już rok nie widziała, i dom mój tak mi pusty, smutny bez ciebie!
Mówiła to wszystko z uśmiechem na ustach, z czołem rozjaśnioném i ze łzą w oku. Usiadła na krześle najbliższém i pociągnęła córkę ku swéj piersi; ale Teofila osunęła się do jéj kolan i, pochylając głowę, wymówiła z miłością i bólem w głosie:
— O, moja matko! pocóżem cię opuściła? dlaczego dłużéj, a choć-by nazawsze, nie pozostałam przy tobie!
Na słowa te, pani Natalska szybkim ruchem schyliła się ku córce.
— Co znaczą słowa twoje? droga moja! czy to piérwsze widzenie się ze mną sam-na-sam tak cię rozrzewnia? a może poróżniłaś się z Maryanem? powiédz! może on nie chciał, abyś dziś jeszcze wyjeżdżała z domu jego sama jedna? W takim razie, trzeba było z nim pozostać!
Teofila podniosła schyloną dotąd głowę. Widać było, że walczyła z sobą chwilę, że pragnęła ukryć przed matką to, czego doświadczała, ale przechodziło to jéj siły.
— Matko! — wyrzekła z goryczą i uniesieniom — nie mogłam pozostać z mężem, bo go wcale dziś nie widziałam... pozostawił on mnie samę i dał mi czas