Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 264.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dział życia jéj, w którym dojrzała szczęście prawdziwe, gorące, rozumne i ludzkie, aby wyrzec się go dobrowolnie; tu z ust jego do jéj głowy przeszło tych myśli kilka nowych dla niéj, które wprawiły ją w zdumienie naprzód, potém w zachwycenie; tu z oczu jego wniknęły do piersi jéj te płomienie uczucia, o których myślała, że zgasną prędko, a które jednak nie zgasły dotąd. Obraz Stefana, który, wśród szarego światła i prozaicznych widoków sklepu, pomiędzy któremi widziała go po raz ostatni, zaćmił się i zeszpetniał w wyobraźni jéj na czas jakiś, powstał teraz przed nią wyraźniejszy i piękniejszy, niż kiedy. Ujrzała go takim zupełnie, jakim widziała go po raz ostatni, z czołem uznojoném, w odzieniu noszącém ślady grubéj i prozaicznéj roboty, z rękoma opylonemi i zmęczonemi ciężkiém narzędziem pracy. Ale od obrazu tego nie odwróciła oczu z niesmakiem i rozczarowaniem, jak wtedy, gdy ujrzała go w rzeczywistości. Teraz człowiek ten, mężny i pracowity, pełen sił cierpliwych i wytrwałych, z surowém czołem pracownika, które jednak bladło nieraz wzruszeniem pod blaskiem jéj źrenic, z zimnemi na pozór oczyma, na których dnie płonął jednak żar serca niesteranego, teraz, człowiek ten, pomimo swych rąk uznojonych i prozaicznych widoków, które go otaczały, stanął przed wzrokiem jéj wyobraźni, jak uosobienie niepojętego szczęścia, wzniosłéj, promienistéj, gorącéj poe-