Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 283.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mam przyjaciela, który... — wymówił powolniej nieco, zatrzymał się, i po chwili dopiero zaczął znowu: — Miałem przyjaciela... nie mam go już teraz... On pnie się ku ideałom i zbiera mamonę... ja chciałem czynić tak, jak on, i żyliśmy w przyjaźni wielkiej... dziś z rana, zobaczywszy go z dala na ulicy, rzuciłem się w bok... nie chciałem, aby mnie widział... uciekłem od niego i znalazłem się wśród was, moi drodzy... Przyjaźń była rzeczą piękną, i oto, jak piękne rzeczy kończą się na świecie... ale, mniejsza o to! przebaczcie to małe zboczenie... ze wszystkich darów Ducha Świętego, o których uczyliśmy się w katechizmie, a któremi są: rozum, wola i pamięć, pamięć jest najupartszą... w nas szczególniej, których rozum ma życie motyle a wola, skoro kieliszek ze stołu do ust i od ust na stół przeniesie, zmęczoną czuje się i usypia... Ale do rzeczy! przyjaciel ów mój... dawny... mówił mi dnia pewnego: — Na świecie burze huczą, stare gmachy w gruzy padają, pod ruinami jęczy ciał i dusz tysiące, co wam do tego? „Tak! nam do tego! a raczej cóż na to wszystko poradzić możemy? Któż z was, panowie, porwie się do roli Atlasa, na barkach świat dźwigającego, lub Herkulesa zwyciężającego smoka? Żaden, nie prawdaż,