Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 288.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wzrok pełen żalu i przywiązania.
— Janie! — rzekła z niezwykłym sobie zapałem — jeśli dotknie nas w tym względzie nieszczęście jakie, to przynajmniej nie będziesz miał nic do wyrzucenia sobie... Wychowałeś syna jak najlepiej i jak najstaranniej... wpoiłeś w niego zasady te same, które twojem życiem rządziły, usiłowałeś uczynić z niego człowieka takiego, jakim sam byłeś i jesteś... a jednak byłeś i jesteś bez skazy, ni plamy; czyniłeś zawsze dla rodziny swej dla ogółu, wszystko, co tylko w mocy twej było!
Umilkła, i ze łzą szczerego uczucia w oku, patrzała na męża.Pan Jan milczał także długą chwilę, aż zwracając na żonę wzrok, omglony głębokiem, pełnem pytań i trwóg zamyśleniem, stłumionym głosem wymówił:
— Tak, Hermino, tak! ale... inne czasy... inne okoliczności... ludzie wśród nich potrzebują może sił innych... więcej...
Pani Hermina pochyliła znów głowę na rękę i milczała.
Jean — ozwała się po chwili cicho i z wahaniem — nie chciała-bym, doprawdy bardziej jeszcze martwić cię w tej chwili, ale tak niespokojna jestem o Żancię, że nie mogę...