Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Siteczko,Czy pamiętasz 29.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

błogo! I tak dalej, i tak dalej, dzień za dniem, noc za nocą, dumnie, szumnie, wesoło pomyka życie, pycha na wawrzynowem łożu przewraca się z boku na bok i aż stęka od rozkoszy; zmysły nurzają się w morzu róż i wszystkiemi swemi nozdrzami piją ich słodkie i wonne olejki.
Jednak, od lat dwóch może, jego wysokooświeconość stawać się zaczął mniej zadowolonym i wesołym. Coś z nim stawało się takiego, czego sam nie rozumiał i co zrazu fizycznemu niedomaganiu przypisał. Zasięgał więc rady lekarzy (wielkich i sławnych), jeździł do Spaa i Ostendy, używał hydropatyi, gimnastyki i masażu: nic nie pomogło. Bólów żadnych nie czuł; silnym był tak, że, jak sam powiadał, wołu-by mógł pięścią zabić: a jednak coś mu było, coś z nim stawało się tak widocznie, że nawet spostrzegali to weseli koledzy i przyjaciele. I jakżeby mogli nie spostrzedz zmian tak widocznych? Głośny, swobodny śmiech jego daleko rzadziej, niż przedtem, napełniał klubową salę; przy najlepiej, a co więcej, w najzaszczytniejszy dla niego sposób dobranej partyjce, nie rozpromieniał się, nie żartował; raz na propozycyę jechania do cyganek schmurzył czoło, machnął ręką i mruknął niechętnie: »Czart niech weźmie! Nie chcę toujours des perdrix!« Innym razem talerz z wybornie przyrządzonym sterletem popędliwie odsuwając, skrzywił się: »nadojadło!« Czasem oczy jego, zazwyczaj ogniste i bystre, przybierały pozór szklanych i, gdy nieruchomo wpatrywał się niemi w pustą przestrzeń, zębami przygryzał końce wąsów, zupełnie tak, jak to czynią nie szczęśliwcy