Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 389.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Umiem téż tak grać w bilard, że, proszę pana, niech się wszyscy markierzy pochowają przede mną...
— Grywałeś téż zapewne i w karty? — przerwałem.
— Grywało się i w karty, — odpowiedział, — ale niewiele. Nigdy bardzo kart nie lubiłem, bo trzeba przy nich siedziéć, a we mnie, proszę pana, siedział zawsze jakiś szatan i rzucał mię we wszystkie strony. Jak tylko, bywało, położę się, albo siądę, taka mię ogarnia nuda, że poszedł-bym choć do piekła, byle tylko gdzieś iść, czegoś słuchać, na coś patrzéć, choćby, proszę pana, palić się w smole piekielnéj, byle tylko coś czuć... Julek, brat mój, mógł całemi godzinami siedziéć przed lustrem, albo leżéć do góry brzuchem i, jak mu nikt nie przeszkadzał, regularnie ufryzować włosy; jak miał smaczny obiad i mógł wyspać się dobrze po obiedzie, a wieczorem poumizgać się do dziewcząt, to był już najszczęśliwszym... Ja, panie, nigdy przed lustrem nie siadywałem, bo i co tam ciekawego, patrzéć na własną swoję fizyognomią? spać nigdy nie mogłem więcéj, jak pięć godzin na dobę, a zdarzało się czasem, że po dwa i trzy dni, prócz chleba i wody, nic w ustach nie miałem... nie mogłem jeść, bo mię coś we środku paliło, i jak siadłem do stołu, wprost podnosiło z krzesła...
Nie zdawał sobie jasno sprawy z siły w nim działającéj, ale ja pojąłem wybornie, czém ona była. Ów szatan, o którym mówił, że siedział w nim i rzucał