Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 355.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wyrzucili.
— Aha! — przeciągle rzekła kobieta i, usiadłszy na kuferku swym, patrzała na dziecko.
— Wyrzucili cię! — powtórzyła, — a któż cię wyrzucił?
— Pan! — odpowiedziało dziecko.
— Pan! to znaczy Jakób, obrzydłe pijaczysko to, co tu po nocach takie hałasy wyprawia. Bił żonę? co?
— Bił! — potwierdziło dziecko i zaszlochało.
— No proszę! bił znowu! a to kiedyś kryminalista będzie z niego, ani chybi! a ciebie wziął i tak bez ceremonii za drzwi wyrzucił, na deszcz, chłód i noc! Zkąd-że ci znowu przyszło do głowy przyjść do mnie? Ot, pewno dlatego, żem ci tam onegdaj chleba odrobinę dała. No, a chcesz teraz mleka?
— Chcę, — głośniéj daleko, niż wprzódy, dziecko odrzekło.
Stara pochyliła się i wydobyła z pod stołu mały garnek, przykryty papierem. Podała go dziecku.
— Wypij połowę, — rzekła, — a resztę ja jutro sama na śniadanie wypiję. No, — dodała, — i tobie téż dam trochę!
Dziecię piło chciwie, lecz gdy dosięgło połowy zawartości garnuszka, stara mu go z rąk odebrała i znowu schowała pod stół.
— Czegóż tak trzęsiesz się cała, jak-byś miała febrę, hę? czy ci zimno? Czy to innego oddzienia nie masz, tylko ot tę koszulinę? — pytała się stara.