Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 363.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Julianka wzięła chleb, ale nie podniosła go do ust, tylko długo jeszcze stała i patrzała na ścianę oficynki. I wtedy dopiero, kiedy drzwi otworzyły się na oścież, a przez nie, goniąc się z hałasem, wybiegły dzieci praczki, ona pobiegła także, pobiegła jak mogła najprędzéj małemi stopkami swemi, ku staremu, wysokiemu gmachowi. Tam znikła w wielkiéj sieni, nad którą w téj chwili właśnie ozwał się doniosły, ponury turkot maglu.
W kilka miesięcy późniéj, kiedy mała staruszka wracała z wycieczek swych po mieście do domu, żydówka Złotka, siedząc za progiem sklepiku swego, zawoła na nią:
— Pani sędzino! pani sędzino! czy to już teraz pani sędzina opiekujesz się podrzutkiem!
Staruszka stanęła i sarknęła:
— Ot, moja kupcowo! nie miała baba kłopotu...
— Zapewnie! zapewnie! Jejmość sama potrzebowała-byś już opieki! No, ale tymczasem dziewczyna u pani sędziny jé i nocuje.
— Jé, kiedy jest co, a nocuje, kiedy na dworze zimno. U mnie bo chłód taki sam prawie, jak na dworze... Kto-by się był spodziewał!
Podreptała ku bramie, w dziedziniec, pół-głosem mówiąc do siebie:
— Opiekujesz się! opiekujesz się! a jak ja opiekować się mogę? czy ja magnatka! Dawniéj opiekowałam się ubogiemi dziewczętami, stroiłam je, żywi-