Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 056.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   48   —

wając od świtu do nocy, pełła len i warzywo, sadziła nagietki i maki.
— Czy panu Andrzejowi nie tęskno czasem do wioski rodzinnéj? — zapytała Dyrkowa.
Rębski nie odpowiadał przez chwilę.
— Moja pani Apolonio, — rzekł potém, — kto to zliczyć i opowiedziéć może wszystkie smutki i tęsknoty takiego, jak ja, samotnika! Rodzinna wioska moja daleko za mną została, a w miejskiéj chałupie mojéj pusto i bezludnie. Cudze tylko dzieci przychodzą do niéj...
Milczeli chwilę, potém Dyrkowa ozwała się znowu:
— Bo co ja, to przyznam się panu Andrzejowi, że za niczém nie tęsknię. Wspominać sobie to i owo lubię, ale do domu mężowskiego przyrosłam ciałem i duszą. Każdy kąt mnie tu miły i taki znajomy, że z każdym długie rozmowy prowadzić-bym mogła. Czy wié pan Andrzéj, że chciała-bym czasem, ot, tym ścianom dziękować i całować je za to, że pod ich osłoną dwadzieścia lat z Mateuszem moim w szczęściu i zgodnie przeżyłam, a Rajmundka mego urodziłam i wyhodowałam... Drogie mi te ściany, drogie bardzo, a wszystko, co w nich jest, sprzęcik każdy i czerepek, przyjacielem moim się zdaje...
Umilkła, w zamyśleniu wodziła wzrokiem po ścianach mrocznych i półkach, zastawionych garncarskiemi wyrobami, a obracając wciąż w palcach wrzeciono, czystym, dźwięcznym i silnym jeszcze gło-