Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 062.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   54   —

murowanéj oficyny stawała kobieta wysoka i silna, w samodziałowéj sinéj spódnicy, w grubém obuwiu, z białą chustką na siwych włosach. Stawała na progu, wiodła wzrokiem po niebie, z którego zsuwały się lotne mgły nocne, po czyściutkim bruku dziedzińca, po szaréj, długiéj i zamkniętéj jeszcze budowie, w któréj mieścił się warsztat sąsiada stolarza i, uśmiechając się przywiędłemi usty, mówiła z cicha:
— Ot i znowu dzionek Boży! — Szła ku fórtce ogrodowéj, otwierającéj się w prostym, lecz porządnym płocie, a idąc, oglądała się niekiedy na okna mieszkania swego, za których staremi szybami i drewnianemi kratami błyskać poczęły piérwsze iskry rozpalonego ogniska, i na framugę u szczytu drzwi wchodowych, w któréj głębi majaczyły, w szarém jeszcze świetle, jaskrawe barwy i złociste ozdoby świętego obrazu.
Ogród był obszernym i gęsto zarosłym. Agrestowe i malinowe krzaki rosły tu gęstwiną nieprzeniknioną, wąziuchne białe ścieżki znaczyły wielkie kwadraty, napełnione rozłożystemi drzewami śliw, grusz i jabłoni, a śród drzew ciągnęły się długie zagony z warzywem. Dokoła płotu rosły kolczate berberysy i głogi, bzy koralowe wyrastały w cieniste drzewka, gdzieś w głębi bujała wysoka, zabłąkana śród agrestów, brzózka z korą białą; pod ścianą oficyny na kilku kląbach, rzniętych w kółka i esiki, kwitły narcyzy, tulipany, piwonie, a potém nasturcye, nagietki