Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 084.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   76   —

by garncarskie kryły się w nich całkiem, a stołki i ławy majaczały niewyraźnemi i fantastycznemi zarysy.
W szczupłym kręgu światła, rzuconego przez żółty płomyk łojówki, naprzeciw głębokiego otworu pieca, czarnego jak noc i ziejącego chłodem, Dyrkowa siadywała, jak dawniéj, przy kądzieli, ale ani gawędziła z Ludwisią, ani śpiewała, ani nawet tak szybko i umiejętnie nie przędła. Zwolna, bardzo zwolna szara nić wysnuwała się z pod jéj palców, wrzeciono w dłoni okręcało się leniwie i nie warczało tak wesoło, jak kiedyś! Spoglądała na przywiązaną do prząśnicy wiązkę lnu z niepokojem widocznym.
— Ot, i zaraz już wszystko wyprzędę, — szeptała, — i nie będę już miała czego prząść!
— Pani znowu sobie lnu kupi! — zauważyła Ludwisia...
— Kupi! — wołała Dyrkowa, — a niech Pan Bóg broni! nie trzeba teraz nic kupować, nic, nic! Jeżeli grosz jaki wejdzie do chaty, to i chwała Bogu. Nikomu go już nie oddam, tylko jednemu, biednemu robakowi memu...
Grosze wchodziły do chaty obficiéj niż kiedy, Dyrkowa bowiem sprzedawała teraz wszystko, co tylko sprzedać mogła, a czego cześć znaczną obracała wprzódy na użytek własny i cudzy. Widząc ubogich, którzy wedle zwyczaju dawnego przychodzili do niéj