Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 094.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   86   —

chcą... Ona dobra! matki mojéj wstydzić się nie będzie, przywiozę ją mamci...
— Otóż ją wycałuję!... wycałuję i pobłogosławię taką modlitwą, że już chyba Bóg ją usłyszy! — zawołała Dyrkowa, zasiniała się przyciszonym, radosnym chichotem i zapłakała kilku perlistemi łzami.
Tak marzyli. Potém milord mówił:
— Niech mamcia będzie łaskawa da mi trochę pieniędzy.
Dyrkowéj ręce drżéć zaczęły. Z figlarną wesołością, wymożoną na sercu ściśnioném, zaczynała przekomarzać się z synem:
— A jak nie dam? ot nie dam!
— Aj, dasz mamciu! dasz! kiedy mnie potrzeba...
— No dam! ale troszkę...
— Ile tam mama łaskawa...
Brała świecę i szła do izby sypialnéj. Ale teraz nie pozwalała już synowi iść za sobą.
— Poczekaj tu sobie, poczekaj!
— Cóż to znów za sekrety? — gniewnie trochę sarkał syn, zostawał jednak, a po chwili matka przynosiła mu pieniądze.
— Tak mało, mamciu! — skarżył się żałośnie.
— Dość, dość na dziś, — mówiła, — innego dnia dam znowu!
Czasem prosił i nalegał, dziwiąc się, zkąd się skąpstwo to u niéj wzięło. Czasem, nie mówiąc nic, niedbale wkładał pieniądze do pugilaresu, na którym