Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 095.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   87   —

ładna rączka jakaś wyszyła złotą nitką wyrazy: „ne m’oubliez pas!” Miał jeszcze w kamienicach swych zasoby znaczne, a przytém tonął cały w marzeniach o wdziękach panny Morskiéj i posagu jéj także.
— Ja mamci dokuczać nie chcę, — mówił, — co mamci łaska dać mnie, to biorę!
— Ty anioł jesteś, — szeptała Dyrkowa.
Milord wybuchał śmiechem.
A do twarzy mu było z wesołością. Gdy śmiał się, był istotnie pięknym. Białe czoło jego jaśniało, błękitne oczy iskrzyły się, z za warg rumianych ukazywały się rzędy śnieżnych zębów. Nie dziw, że bogata i wesoła téż panna Morska uczuła dla niego wyłączną sympatyą... Gdy śmiał się, tańczył, albo, trzymając na obu rozpostartych dłoniach moteczek włóczki lub jedwabiu, z młodzieńczym błyskiem w oczach przyklękał z dala na jedno kolano, dziewicze oko spocząć na nim mogło z sympatyą i na długo...
Po odjeździe Milorda gasła w srebrnym lichtarzu stearynowa świeca, gasło ognisko, znikał ze stołu samowar i chleb świeży; a w mrocznéj znowu, chłodnéj i milczącéj izbie, Dyrkowa, niemająca już lnu do przędzenia, rozpinała na motowidle dawniéj uprzędzoną talkę i, zwijając ją przy świetle łojówki, nucić zaczynała. Nuciła już teraz wtedy tylko, gdy przez chwilę napatrzyła się na syna. Można-by powiedziéć, że promyk jakiś z błyszczących oczu jego przechodził do