Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 111.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   103   —

Przypadła do kolan jéj, schwyciła obie jéj ręce, poniosła je do ust swych, do czoła, do piersi i wybuchnęła okropnym płaczem. Wtedy i Milord podniósł głowę, a spojrzawszy na matkę, z przerażoną twarzą zerwał się z ławy.
— Mamciu! — krzyknął.
Na głos jego, białe, kurczowo ściągnięte usta poruszyły się i szeptały:
— Żebrak! żebrak! książę mój żebrak!
Po chwili wymówiła jeszcze:
— Boże! zlituj się nad nim!
I zwarły się znowu silnie i szeroko otwarte oczy, patrzały w przestrzeń szklisto, martwo, strasznie...
W kilka minut potém, sąsiadki, na pomoc przez Ludwisię przyzwane, wbiegać zaczęły do izby ze wzdychaniami i okrzykami zdziwienia a Milord, schwyciwszy za kapelusz, blady i z zaciśniętemi usty, rzucił się do miasta.
Gdy wkrótce wrócił, wiodąc z sobą lekarza, sąsiadki i Ludwisia rozebrały już i położyły w łóżko Dyrkową. Stara kobieta leżała nieruchoma, z zamkniętemi powiekami. Ciało jéj, pod przykryciem staroświeckiéj kołderki w spłowiałe kraty, zarysowało linie szczupłe i sztywne. Sztywność ciała i żółtość twarzy czyniły ją podobną do smutnéj, martwéj figurki woskowéj, a tlące życie objawiało się w niéj tylko wyrazem nieméj rozpaczy, wyrytéj na pomarszczoném czole jéj i w zaciśniętych ustach. Oddech