Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 213.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   205   —

— Bardzo mało! — szepnął pan Marceli i gorzki uśmiech przebiegł mu po wązkich wargach i wygolonych błyszczących policzkach.
Zaczęli liczyć powoli, uważnie, w milczeniu, raz tylko przerwaném głośnym okrzykiem pani Anieli, gdy wśród miedziaków błysnął różowy, wartość dziesięciu rubli przedstawiający papierek. Żadna marząca wesoła dziewczyna nie powitała piérwszéj róży wiosennéj z tak rozkosznym uśmiechem, jakim był ten, który oblał twarz kobiety na widok téj zgniecionéj szmatki.
— Zkąd to? — zapytała, i bystro spójrzała w twarz mężowi.
On odpowiedział:
— A wtedy... kiedy to, pamiętasz, otrzymałem gratyfikacyą i zostawiłem u siebie tę asygnatkę... na cygara...
— Cóż? a cóż było z cygarami?
— Nie paliłem ich wcale przez czas jakiś.
— A! — zawołała — i mówiłeś mi wtedy, że cię gardło boli!
Uśmiechnął się tak blado i sucho, jak uśmiechał się zwykle. Lecz ona patrzała na niego z uszczęśliwieniem niewymowném.
Koniec końców, oszczędności Ryżyńskich, przez lat dziesięć na rzecz syna czynione, wynosiły sumę rubli około trzystu. Zebraną ona być mogła cudem prawie.