Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 257.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   249   —

ło, z podniesioną głową, weszła do bawialni. W téj-że chwili pani Aniela, ze spłakaną i niezwyczajnie u niéj wzburzoną twarzą, wybiegła do przyległéj izdebki, szczelnie i ze stukiem drzwi zamykając. Julek stanął w progu w postawie takiéj, jakby gotował się do śpieszenia z obroną młodéj dziewczynie. Lecz nie miał przed kim, ani przed czém jéj bronić; Otocki zbliżył się do wnuczki i, biorąc obie jéj ręce, nie tylko spokojnym, ale nawet zimnym głosem mówić zaczął:
— Nie pytam się ciebie, gdzieś była i co robiłaś przez te długie, śmiertelne godziny, w których ja oczekiwałem tu powrotu twego. Nie mów mi nic; bo jeżeli słowem potwierdzisz mi w żywe oczy to, co czynem mi okazałaś, lękam się, abym nie zapomniał, że jesteś dzieckiem mego biednego syna i że kiedyś byłaś moją najdroższą pociechą i nadzieją...
Lusia zaczęła drżéć i wyrwała ręce z dłoni dziadka.
Przytłumionym już i trochę drżącym głosem mówił daléj:
— Nie mów nic. Nie chcę wiedziéć o niczém, a raczéj wiem... Ale ratować cię muszę i dlatego chciałem cię dziś jeszcze zobaczyć, aby ci powiedzieć, że masz wybierać się w drogę. Za dwa dni... końmi, które dla ciebie najmę, z panią Ryżyńską, u któréj to wyprosiłem, pojedziesz na wieś, tam, gdzie przepędziłaś piérwsze lata swego dzieciństwa...