Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 02.djvu/012

Ta strona została skorygowana.

złotem i srebrem naszytych kap, infuły, pastorału i podnoszonych, to opuszczanych ksiąg w drogocennych oprawach; w tłumnych ruchach białych komży, barwnie haftowanych stuł, aksamitnych biretów, szkarłatnych peleryn, a dalej, spiętrzonych i wzajem zasłaniających się, to odsłaniających odkrytych głów męskich i wstęg, piór, woalów, szerokich skrzydeł kapeluszy na kobiecych głowach; — w pierwszych kłębach dymu i jałowcowej woni, wybuchających z rozkołysanych i w pozłoconem powietrzu rytmicznie pobrzękujących srebrnych kadzielnic, — z tej i tamtej strony kraty brzmiały ogromne, tryumfalne chóry:
— Chwała tobie, o Trójco, jedyne i równe bóstwo, teraz i przez nieskończone wieki wieków!
Od kilku szerokich wschodów, rozdzielających kratę od posadzki, kunsztownie z drogocennego drzewa ułożonej, aż ku najdalszej głębi bardzo wysokiej i długiej sali, gdzie w głębokiej niszy róże i lampy otaczały ze srebra ulany posąg świętej patronki klasztoru, zakonnice stały dwoma z rzadka rozproszonemi szeregami, więcej niż połową ciał wyrastające z nad ciemnych ławek, w czarnych sukniach, ostro przerzniętych złotemi liniami krzyży u piersi i śnieżną białością płócien,