Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 02.djvu/051

Ta strona została skorygowana.

— Jakim sposobem przyszłaś tu? — zapytała.
Dziecko po raz pierwszy oczy ku niej podniosło.
— Starsze panny mówiły, że na klasztornych kurytarzach jest taka ładna, ładna kapliczka świętego Jana. Poszłam jej szukać. Nie wiedziałam gdzie... ale szłam... szłam... takie ładne kurytarze... Przed Najświętszą Panną, co tam taka śliczna stoi i z rączek promienie sypie, troszkę pomodliłam się i znów poszłam świętego Jana szukać... aż i znalazłam!
Bohaterski czyn swój opowiadając, ożywiła się, drobnym palcem wskazywała stronę, z której przyszła i w której modliła się przed Najświętszą Panną, z rączek sypiącą promienie. Z oczu siostry Mechtyldy uśmiech spłynął i na jej usta.
— Dla czegóż tak gorliwie szukałaś właśnie kapliczki świętego Jana? — zapytała.
— Bo to patron tatki...
Ciężej na ramieniu dziecka oparły się palce zakonnicy. Jakby potwierdzając to, czego domyślała się już i wprzódy, przeciągle szepnęła:
— Tak!
Spojrzeniem, które stało się dziwnie miękkiem, we wzniesionych ku niej oczach dzie-