Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 02.djvu/054

Ta strona została skorygowana.

się nie mogą... nie ma gadania, to na sumieniu naszem leży... Siostry dobre dla małych, ale tam, gdzie główki już rozgarnięte, porządnej nauki trzeba... A tu nagle aż dwóch... no, skąd my ich teraz weźmiemy? Kłopot! Ale co siostrze? Tak prędko szłaś, jakbyś pensyę na swojej głowie miała, i takie kolory na twarz ci wybiły! Czy nie chora siostra, broń Boże?
Z ogniami na policzkach i z błyszczącemi oczami, głośniej niż mówiła zwykle, siostra Mechtylda odpowiedziała:
— Zdrowie i choroba nasza są w ręku Pana, ale o czystość duszy troszczyć się on nam rozkazał, i ją-to właśnie na niebezpieczeństwo narażają nieporządki na pensyi panujące.
— Nieporządki! na pensyi! a toż co? jakie? — z przerażeniem prawie zawołała matka Norberta.
— Panny z pensyi dostają się na wzbronione im kurytarze klasztorne... Tylko co jedną z nich w kapliczce świętego Jana widziałam...
Matka Norberta z przestrachu ochłonęła. Znać oskarżenie przez siostrę zaniesione nie wydało się jej zbyt ważnem. Jednak, zwyczajnym sobie ruchem poprawiając wiecznie