Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 02.djvu/094

Ta strona została skorygowana.

tając się po nim we wszystkie wolne od koniecznych nabożeństw chwile, w parloarze klasztornym długie rozprawy tocząc przez kratę ze świeckimi doradzcami i pomocnikami swymi, często na długie godziny zatapiając się w rachunkach. Ta nieustanna prawie ruchliwość ustalała jej dobry humor, który też i u innych lubiła, nieśmiało myśląc, że dobre zdrowie i przystojna wesołość milszemi wydawać się muszą dobremu Bogu, niż udręczone ciało i zasępiony umysł. O zbawienie swojej duszy była dość spokojna, o miłosierdziu Pana myśląc daleko częściej, niżeli o jego sprawiedliwości. Ilekroć zaś uczuła, że popełniła błąd lub grzech, po wiele razy wołała w myśli: »0 Panie, Panie, któż się przed tobą ostoi!« a porównanie niezmiernej wielkości Boga z niezmierną jej małością zupełnie ją uspokajało. Alboż tak wielka istota mścić się może nad tak małą? Alboż ona mściłaby się na mrówce, boleśnie nawet przez nią ukąszona? Dokonywała przepisanej przez regułę pokuty, niczem jej nie łagodząc i niczem nie zaostrzając, poczem znowu na długo napełniał ją doskonały pokój z niebem i ziemią.
W świecie, za nieładną kobietę poczytywana, stała się bardzo ładną zakonnicą. Światowe jej krewne i znajome, które niekiedy ją odwiedzały i które ona w kapi-