Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Przędze.djvu/183

Ta strona została uwierzytelniona.

globy ogromne i świetne? Kędy kres ich podróży? Jaka moc, jaka dłoń rzuciła słońca w przestrzenie bez kresu, aby świeciły i zamknęły serca w klatkach ciasnych, aby cierpiały? Co jest za świecącymi globami? Co na nich? co nad nimi? Co jest w cierpiących sercach? Co dla nich na ziemi i za ziemią?
Tak na dnie polany leśnej, u stóp złotych brzóz i klonów, śpiewały dzwonki leśne. Julek pieśni ich słuchał, a gdy słuchał, z za krzaku wyjrzała i uśmiechnęła się do niego biała skabioza i z klonów, z brzóz, liście padały na rośną ziemię bez wiatru, bez szelestu, jeden za drugim, powoli, jak złote krople życia, padające w martwy ocean śmierci.




Rośno i mroczno stało się w lesie, a na polu różowo i złoto od pałającej za lasem zorzy wieczornej.
Rojna, pstra, wesoła gromadka pacholąt otaczała chłopca, siedzącego na kamieniu przydrożnym z koszykiem na kolanach. Mnóstwo twarzy z uciechy zarumienionych pochylało się nad tym koszykiem i z ust swawolnie roześmianych liczyło jego zawartość.
— Muchomor, syrojeszka, uschły liść klonowy, zwiędły kwiat wielkiego chabru, garść roz-