Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/050

Ta strona została uwierzytelniona.

— Panie podróżny! — zaczął, — a kiedyż to one szczęśliwe czasy nastąpią...
Przeżuł nieco jadło, które mówić mu nie pozwalało, i dokończył:
— Te czasy, kiedy maszyny wszystko za ludzi robić będą, a świat stanie jednym rajskim ogrodem?
Kępa przestał jeść i odpowiedział:
— Czasy te, dobry człowieku, nastąpią wtedy, kiedy na ziemi znajdzie się więcéj ludzi miłości, ofiary i zaparcia się... ludzi, którzy, tak jak ja, ludzkość całą w sercu swojém noszą...
— A jakżeby to zrobić, żeby ci ludzie prędzéj narodzili się na świat? — filuternie nieco i niedowierzająco zapytał stary Jakób.
Tajemniczy uśmiech przewinął się po ustach Kępy.
— Trzeba, ażebyśmy wszyscy na to pracowali! — odparł. Ja pracuję... Od kilku już lat piszę dzieło, które, gdy ukończę... ludzie spojrzą na świat ten, na siebie samych i na wszystkie ideały ludzkości, tak, jak ślepi, którym nagle wzrok przywrócono. Dzieło to moje pozdejmuje im łuski z oczu, ukaże co uczynić oni mogą, a nie czynią, jakie słońca nad nimi świecą i jak leniwie a opornie oni się ku nim wspinają. Dzieło to moje będzie zwiastunem nowéj ery świata...
Obecni zatrzymali łyżki swe pomiędzy misą a ustami. Pierwszy raz w życiu widzieli na żywe oczy człowieka, piszącego książki.
— Pan podróżny jest autorem, — w kształcie objaśnienia, i wzrokiem tocząc po wszystkich twarzach, rzekł Łukasz. Otóż to pan uczonym być musisz! Pewno, jakich z tysiąc książek sam przeczytałeś...