Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/058

Ta strona została uwierzytelniona.

— A! — szepnął po chwili, wstając, — wspomnienie... mara przeszłości... senne marzenie...
Dokoła stołu, goście poruszać się zaczęli. Powstał gwar podziękowań i pożegnań. Wszyscy z kolei podchodzili do Kępy i podawali mu ręce, dziękując za piękną rozmowę, muzykę i honor...
— Honor! — podchwycił Kępa, — o, żaden, żaden honor! Wyrazem tym, bracia moi, nie kalajcie sobie zacnych ust waszych! używają go ludzie próżni i pyszni... o! znałem takiego, który, za honor niby kobiéty jednéj, na śmierć się wystawiał, a drugą kobiétę zgubił i zdeptał... Jam brat wasz... równy wam, szczęśliwy jestem, żeście mię polubili, że jednę przynajmniéj chwilę waszego uczciwego i pracowitego życia uprzyjemnić wam mogłem...
Wyszli wszyscy. Łukasz zwrócił się do Kępy:
— Przenocujecie u nas, panie podróżny, — rzekł.
— Jeżeli pozwolicie, — odpowiedział.
— Tylko bo to.. — zaczęła Anastazya, — gdzież pan nocować będzie? Chyba my z Łukaszem tu na zydlach, a pan...
— Za nic! — zawołał Kępa, — za nic, matko! nie przystanę na to, abyście dla mnie zwykłe miejsca spoczynku waszego opuszczali. Prześpię się tu na zydlu, albo na ziemi... i pościeli mi nie dawajcie żadnéj; pod głowę sobie tłómok mój podłożę, a przykryję się swoim kożuszkiem...
Anastazya jednak przyniosła mu mizerną poduszkę jakąś i kawał staréj, sukiennéj siermięgi. W krótce potém, w domostwie cmentarnego stróża cicho było i ciemno. Lampka tylko, dniem i nocą płonąca przed świętym obrazem, migotała blado w izdebce, w któréj rozlegało się głośne chrapanie Łukasza i odzywał się, od czasu do czasu, ciężki kaszel Anastazyi. Kępa nie spał. W połowie nocy wstał