Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ot, może na tamtym świecie Pan Bóg najmiłosierniéjszy połączyć się nam znowu pozwoli...
I nie mówiła już nic więcéj, ani razu już nie poruszyła sztywniejącemi wciąż wargami. Leżała nieruchomo, a coraz przygasający wzrok jéj niewzruszenie tkwił w palącéj się przed obrazem lampce. Zawieszona w mrocznéj przestrzeni, w mętném szkle zamknięta i napełniona cuchnącą oliwą, lampka ta posiadała przecież we wnętrzu swém światełko, płonące jak srebrna łza lub iskra, i stanowiące drobną cząstkę wiekuistego ogniska, które jest duszą świata...
Łukasz usnął znowu i obudził się wtedy dopiéro, gdy świszczące wiatry spędzać zaczęły z nad szerokich pól dżdżyste mgły jesiennéj nocy; drzewa cmentarne, jak rozpowijające się z całunów skielety, wydobywały z ciemności suche swe ramiona i mokre grobowce zabielały na szarem tle, niby spłakane widma. Rozedniało. Pod przezroczystym, sinym płaszczem świtu Anastazya leżała nieruchoma, sztywna i wcale niepodobna do téj, jaką była wczoraj. Uspokoiła się. Nieczysty, który, jak mawiała, wstąpił w nią wraz z biédą, wraz z końcem biédy wszelkiéj zniknął. Na wielkie czoło jéj opadły pasma siwych włosów i przykryły gęste bolesne jego zmarszczki, wieczna cisza zamknęła wargi jéj pieczęcią uśmiechu, w źrenicach szklistych legła zaduma bez trwogi i burz. Teraz można było dopatrzyć w niéj podobieństwa do owéj hożéj wiejskiéj dziewczyny, która, niegdyś, niegdyś, na ojcowskiéj łące, zielonéj łące, słuchała kukułki, kukającéj w gaju brzozowym, zielonym...




W kilka dni po śmierci Anastazyi, Łukasz, z obrzękłemi jeszcze od płaczu oczami, siedząc na ławie, odezwał się do Sylwka, który siedział na ziemi pod piecem: