Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wié mama, co mi na myśl przyszło! Przypomniałem sobie te bajki, które mi mama często opowiadała, kiedym był małym, o tém, jak to kiedyś byli sobie królowie i książęta, którzy piękne córki mieli i jak na tych królów i książąt różni rozbójnicy i złoczyńcy czyhali, i jak ubodzy rycerze ratowali ich od śmierci, i jak oni tym ubogim rycerzom córki swoje i połowy swych królestw, czy tam księztw udzielnych, przez wdzięczność oddawali...
Śmiał się wciąż, mówiąc to, i Lirska śmiać się także zaczęła.
— Oj ty! ty! — mówiła z ukontentowaniem niewysłowionem; — jaką ty pamięć masz... ot pamięć nadzwyczajna!... kiedy to ja te bajki opowiadałam, już i sama teraz nie pamiętam... a ty, dzieciaku, pamiętasz! Ale, zkądże ci one teraz na myśl przyszły?
Zpoważniał i silnie świecącemi oczami patrzał w twarz matki.
— Przyszło mi na myśl, — zaczął powoli i jakby w rozmarzeniu, — żeby tak wujaszkowi zagroziło kiedy niebezpieczeństwo jakie, ale niebezpieczeństwo wielkie, śmiertelne...
— Jezus Marya! — krzyknęła Lirska, — a niechże jego Pan Bóg i Aniołowie Stróżowie bronią!...
— Otóż to! — ciągnął daléj, z zupełną powagą, Maurycy, — Aniołowie daleko, gdzieś tam w niebie... ale, żebym to właśnie ja dowiedział się o tém, wypadł, obronił, wyratował! Co mama myśli? Aurelka tak kocha ojca... Wujaszek byłby téż wdzięczny.
— Co ty wygadujesz, moje dziecko! — zdejmując ze stołu talerze, zaszemrała Lirska, — aż lękam się, czy ci znowu gorączka nie wróciła!