Strona:PL Faleński - Meandry (1904).djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz, wśród zmądrzałej głupców rzeszy,
Gdy, zmiennej doli złą przemocą,
Dnie mu się jasne już nie złocą —
On, jako wzór mierności pieszej,
Ani już jeździ, ni się śpieszy —
Bo nie ma za co, ani po co.


358.

Siedzę nad rwistą Życia strugą,
Z wędką powabów mego ciała,
U której haczyk tkwi jak strzała.
— Ach! byle za mąż wyjść nie długo!
Hej! Kto tam zechce być mym sługą,
Bym starą Panną nie została?

Drga piórko na włosianej nici...
— Gdybyż choć urwis świadom zdrad,
Lub siwy, lecz bogaty dziad!
Cóż? gdy to ludzie nieużyci!
Przynęty żaden ani chwyci —
I każdy tylko sobie rad.

— Patrz. Krówka Boża, w blaskach słonka,
Odlecieć z rąk twych rwie się wciąż.
Co tchu Panienko w ślad jej dąż.
Toż może wreszcie choć biedrzonka